poniedziałek, 26 września 2011

Króliczy wieczór

Takie wieczory jak ten, sprawiają że zupełnie inaczej czuję się na sercu. Buffy każdego dnia udowadnia mi jak wspaniałym, kochającym i uczuciowym stworzeniem jest. Jest już po północy a ja dopiero odłożyłam ją do klatki po ponad godzinnym wspólnym leżeniem pod kocykiem w łóżku. Ja sobie oglądałam serial na necie a ona zagrzebana w kocyk spała sobie co jakiś czas lekko chrupiąc ząbkami i mlaskając. Co jakiś czas budziła się gwałtownie i zaczynała mnie intensywnie lizać, ale jak tylko ją pogłaskałam i przemówiłam łagodnym głosem, znów zasypiała. Naprawdę w  takich chwilach czuję się świetnie, gdyż mam wrażenie, że jet chociaż jedna istota na tym świecie, dla której jestem ważna. Jeśli chodzi o samą Buffy, prawie że od początku naszej znajomości odnoszę wrażenie jakby była moim króliczym odpowiednikiem. Tak samo jak  ja potrzebuje bliskiej czułości. Właściwie stąd nawet wzięła się nazwa tego bloga - aby uczcić tą wyjątkową więź jaka jest między nami...
 Jeśli chodzi o dzisiejszy dzień, chciałam jeszcze powiedzieć, że spędziłam go razem ze swoim chłopakiem i z Buffy na wsi u jego babci. Jest to dla mnie miejsce naprawdę wyjątkowe, gdzie mogę się wyciszyć i nabrać dystansu do wielu spraw. Jako że jest wielkie prawdopodobieństwo że to jest już raczej ostatnia wycieczka  w tym roku z moją króliczą towarzyszką w to miejsce, postanowiłam zrobić także kilka zdjęć.



sobota, 24 września 2011

Ona i ja

Wczoraj postanowiłam zrobić dla Buffy kryjówkę na balkonie. Mamy szczęście że jest on na tyle duży, że w ogóle jest taka możliwość. Więc po zastanowieniu postanowiłam wykorzystać starą szafkę, która i tak była do wyrzucenia. Stwierdziłam że trzeba coś takiego zrobić, skoro spędza ona sporo czasu na balkonie. Mam nadzieję, że spodoba się mojej  małej, uchatej przylepce :)
 W ostatnim czasie, po przeczytaniu wielu artykułów postanowiłam uczyć Buffy sztuczek. Wydaje mi się, że jest to ciekawy sposób spędzania razem czasu. Jak na razie pracujemy nad 'poproś' i muszę przyznać że nie spodziewałam się że moja królinka będzie tak pojętnym uczniem ;) W sumie i tak jest ona bardzo inteligentna.Na przykład gdy zamykam ją na noc co jakiś czas gryzie pręty więc muszę ją zasłaniać. Ona jednak opracowała sobie już sposób jak to zdjąć żeby kontynuować swój koncert. Na prawdę jej zachowania i pomysły sprawiają że obserwuję ją z wielką przyjemnością. A już najlepsze jest to gdy ona sama przychodzi do mnie i szuka kontaktu. nigdy nie przejdzie obok obojętnie, musi polizać chociaż raz. Gdy ma ochotę na dawkę głaskania i czułości liże mnie po rękach co może czasami trwać dobrą godzinę. Jak już stwierdzi że wystarczy, kładzie mi swoją główkę pod rękę lub ją wciska i czeka. Kilka razy jak nie chciałam jej głaskać to mnie potraktowała ząbkami. Kiedy i pieszczoty jej się znudzą, liże kilka razy i ucieka - tak więc kultura musi być. Jednak tego jej rytuału najlepiej nie przerywać, gdyż jak się na przykład za mało ją wygłaszcze, potrafi warczeć i ganiać rękę. Jednak nie jest to królik w żadnym stopniu agresywny. co prawda zdarzyło się kilka razy że zahaczyła mnie ząbkami, ale jeszcze prędzej przepraszała języczkiem. Więc jak tu nie kochać takiego brzdąca...

A oto mała sesja z balkonu ;)





piątek, 16 września 2011

Od czegoś trzeba zacząć...

W swoim życiu zakładałam tyle blogów. Każdy był zupełnie inny od następnego, ale jedna wspólna rzecz dla nich wszystkich jest fakt że najgorzej jest zacząć. Jest tyle rzeczy, o których bym chciała napisać teraz, w tej chwili, a jednak tak się przecież nie da...
Postanowiłam więc zacząć od tego jak to się stało że trafiłam na swoją kochaną królinkę. A było to tak...Już od dłuższego czasu czułam w sobie wielką pustkę i potrzebę jej zapełnienia. Próbowałam różnych sposobów żeby to osiągnąć, ale bez skutku. W końcu stwierdziłam po wielu przemyśleniach,że najlepszym rozwiązaniem będzie opieka nad zwierzętami i nie myliłam się. Od tego czasu miałam już szynszylę i królika, którego jakiś czas temu straciłam. Czułam się wtedy naprawdę źle, jakbym straciła kogoś lub coś naprawdę w życiu ważnego. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Dlatego z ciężkim sercem postanowiłam zdecydować się na kolejnego królika w domu.
Tak więc obeszłam wszystkie sklepy zoologiczne w mieście i spotkałam tylko jednego królika: sporego jak na miniaturkę, niczym nie wyróżniającego się, bo w kolorze burym, jak dziki zając. Prawie tego królika nie zauważyłam, gdyż pomijając wygląd, stał w oddzielnej maleńkiej klatce gdzieś zupełnie z boku. Jednak postanowiłam zatrzymać się i poobserwować tego zwierzaka. Akurat przechodziła obok mnie sklepowa więc zapytałam czy mogę włożyć chociaż palca w kratkę. Jakie zdziwienie mnie ogarnęło gdy ta króliczka (bo dowiedziałam się że to jednak jest ona) zaczęła lizać moje palce jak szalona. Gdy próbowałam wyjąć rękę, ona próbowała jeszcze cokolwiek ogarnąć swoim miękkim, milutkim i ciepłym języczkiem w locie. Gdy wróciłam do domu, próbowałam sobie wszystko przeanalizować. Plan miałam taki żeby wziąć tak dla odmiany małego, rudego króliczka płci żeńskiej. Jednak ta spotkana w sklepie nie dawała mi spokoju. Tym bardziej że dowiedziałam się jeszcze, że już od ponad miesiąca jest u nich bo nikt nie chce jej kupić. Dlatego obniżono nawet o połowę jej cenę.
Ostatecznie podjęłam decyzję, że przygarnę tą królinkę, jeśli znów tak uroczo mnie przywita. I faktycznie tak było. Bez słowa namysłu dopadła moje palce i zawzięcie je lizała. Wtedy już nie miałam najmniejszych wątpliwości. Muszę powiedzieć że z biegiem czasu nie żałuję tej decyzji. Jest naprawdę kochana. Pomijając zamiłowania do gryzienia kabli jest królikiem idealnym. Mogę ją nosić i trzymać na rękach, nawet brzuchem do góry. Czesanie jest bezproblemowe a nawet sprawia jej radość. Nawet wet był pod wrażeniem jej zachowania w czasie wizyty na podcięcie pazurków. Powiedział że musi być naprawdę oswojona skoro na tak wiele pozwala, ale zdziwił się jeszcze bardziej jak mu powiedziałam ile czasu jesteśmy razem.
Naprawdę mogłabym się rozpisywać nad tym jakie szczęście mnie spotkało jeszcze przez długi czas ale chyba lepiej będzie jak zostawię trochę tego na następne posty...